Obudziłam się w silnych ramionach mojego narzeczonego. Narzeczony.! Nadal nie mogę w to uwierzyć..
Ostrożnie wyswobodziłam się z jego uścisku. Nie chciałam go obudzić. Gdy już wybrałam co na siebie założę, poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy ciepłe strumienie wody spływały po moim ciele, odprężając je, moje myśli krążyły wokół naszego ślubu. Jak ja bym chciała, żeby odbył się on jak najszybciej, ale trzeba jeszcze tyle zrobić. Odprężona wyszłam spod prysznica i ubrałam się w wcześniej przygotowany dla siebie zestaw. Włosy opuściłam luźno na ramiona, a na twarz nałożyłam lekki makijaż. Gdy wyszłam z łazienki, Jacob już nie sapał.
- Cześć kochanie. Jak się spało.?- zapytał, przytulając mnie.
- Dobrze bo z Tobą. - odpowiedziałam, cmokając go w policzek.
- Miło słyszeć. Pójdę się odświeżyć. Poczekaj tu na mnie...
- Wróć szybko.!
- Jak najszybciej. - odpowiedział i zniknął za drzwiami łazienki. Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Postanowiłam poszukać jakichś fajnych sukni ślubnych. W sumie podobały mi się trzy rodzaje - princeski, w stylu greckim lub zwykłe, najprostsze. Wchodziłam na różne strony, przeglądałam różne suknie, ale tylko cztery zwróciły moją uwagę. Pierwsza, princeska z przedłużanym trenem, diamentowymi zdobieniami w pasie i słodką kokardką przy ramieniu, druga była w stylu greckim, z długim trenem, trzecia była najprostsza. Miała tylko śliczne zdobienia zaraz pod biustem i czwarta, również princessa. Teraz przynajmniej wiem czego będę szukała. Może w salonach spodobają mi się jeszcze inne. Będę otwarta na propozycję.
- Co tam patrzysz.?
- Wystraszyłeś mnie.! - krzyknęłam na Jacoba. Tak się skradał, że nawet nie usłyszałam kiedy wyszedł z toalety.
- Przepraszam. To powiesz mi co tam patrzysz.?
- Przeglądałam suknie ślubne..
- I co.? Znalazłaś jakieś.?
- Tak. Spójrz.. - pokazałam mu suknie, które najbardziej mi się spodobały.
- Podoba mi się nr. 1 i nr. 3.
- Tak. Ta pierwsza jest naprawdę piękna.. trzecia także. W ogóle wszystkie są śliczne.
- Ty nawet w zwykłej szmacie wyglądałabyś bosko. Kocham Cię.!
Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- To idziemy na dół.?
- Idziemy... - powiedziałam, wstając z łóżka. Wzięłam jeszcze telefon do kieszeni i zeszliśmy.. W salonie siedzieli sami chłopacy..
- Cześć kochanie. - powiedział tata, gdy tylko mnie zobaczył.
- Cześć tato.! Cześć chłopaki.! - usłyszałam zbiorowe " hej ".
- A gdzie dziewczyny.?
- Alice z samego rana zabrała je na zakupy, a tak poza tym mają zaplanować waszą ceremonię. Nie zdziw się jak powie Ci, że ślub odbędzie się za tydzień albo jeszcze szybciej. - powiedział Jasper.
- Tak. Przygotuj się na to, że będzie pełno ludzi.. - dodał jeszcze Emmett.
- Oprócz sukni mogą załatwić wszystko.. Przynajmniej nie muszę się martwić. Prawda Jacob?
- Tak.. Szczerze mówiąc ja mógłbym iść do ślubu boso i w gronie najbliższych byleby z Renesmee..
- Dobrze gada.! - rozległo się zbiorowe krzyknięcie wszystkich chłopaków. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni.. Byłam głodna, ale nie chciało mi się iść na polowanie więc zrobię naleśników. Gdy skończyłam trzy latka zaczęło smakować mi ludzkie jedzenie więc teraz mogę jeść jak normalni ludzie, ale muszę też polować, żeby nie opaść z sił.
- Jake! Będziesz jeść naleśniki.?
- Tak.! - odkrzyknął mój narzeczony. Tak myślałam. Od razu zrobię więcej, bo z apetytem Jacoba wszystko zniknie zanim zdążę się obejrzeć. Gdy już naleśniki były gotowe, przyszykowałam stół i zawołałam Jacoba.
- Jak smakowicie pachnie. - powiedział, gdy tylko wszedł do jadalni. Uśmiechnięty zasiadł do stołu i zajadał ze smakiem. Gdy skończyliśmy posiłek, posprzątałam, zrobiłam sobie herbatę i poszliśmy do salonu. Nie minęło nawet pięć minut, a do domu jak huragan wpadła Alice, krzycząc, że siedzimy i nic nie robimy.
- Alice.! - Jasper złapał ją za ręce i przytrzymał żeby się uspokoiła. - A co mamy robić.?
- Jak to co? Wesele już w sobotę, a ... - niestety nie dane było jej dokończyć, ponieważ z przerażenia zachłysnęłam się herbatą, po czym oplułam się nią jak małe dziecko.
- Przecież dziś jest poniedziałek. Nie damy rady wszystkiego załatwić.
- Damy, damy. Jak na razie załatwiony jest tylko pastor i miejsce. Trzeba kupić sukienki, garnitury, obrączki, kwiaty i wiele innych, więc zbierajmy się do roboty.. Najpierw pojedziemy na zakupy. Wszyscy.! - dodała, ostro spoglądając na facetów.
- Już teraz.?
- Tak.! Renesmee,do jutra chce mieć przygotowaną listę gości, ponieważ chce rozesłać zaproszenia i zarezerwować sale, a muszę wiedzieć jak duża ona musi być. Po jutrze Ty i Jacob pojedziecie po obrączki.
- Tak jest kapitanie.! Załoga, zbierać się. - krzyknął Jacob, obejmując mnie.
- Boso i z rodziną. Yhymm.. Właśnie widzę.. - mruknął pod nosem Emmett, który właśnie wychodził do garażu. Chłopacy i ja zaśmialiśmy się, a Jacob dodał:
- Alice wolę się nie sprzeciwiać..
~*~
Właśnie wróciliśmy z najdłuższych zakupów w moim życiu. Kupiliśmy chyba wszystko, oprócz obrączek. Po nie, pojadę z Jacobem w środę. Przymierzyłam dzisiaj chyba ze sto sukienek, ale było warto. W ostatnim salonie ślubnym znalazłam suknię, wymarzoną dla mnie. Zdecydowałam, że nie będę zapraszać dużo gości i cała ceremonia będzie raczej skromna, więc kupiłam zwykłą, ale za to przepiękną prostą suknię. Tę, którą widziałam w internecie. Do tego welon, buty i inne drobne dodatki.. Już nie mogę doczekać się soboty. W końcu zostanę panią Black.!! Tak się cieszę.!!
piątek, 9 sierpnia 2013
środa, 31 lipca 2013
Rozdział 4
JACOB
- Zaprosiłem was dzisiaj dlatego, że postanowiłem wykonać dziś ważny dla mnie krok. Decyzja, którą podjąłem, jest decyzją na całe życie, jednakże wiem, że nigdy jej nie pożałuję.- podszedłem do Renesme, ująłem jej dłoń i uklęknąłem. Podniosłem z koca bukiet róż z pierścionkiem.
- Renesmee Carlie Cullen, kocham Cię najmocniej na świecie i chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, które bez Ciebie by nie istniało. Proszę Cię, wyjdź za mnie. - powiedziałem. Renesmee zaczęła płakać i rozglądać się dookoła jakby szukała pomocy. Nic nie mówiła przez dłuższy czas. Czy Ona mnie nie che? Dlaczego nie odpowiada? W myślach cały czas powtarzałem - " Proszę zgódź się! "
- Jacob ... - odezwała się w końcu. Znowu zaczęła milczeć. Wszyscy wkoło nas milczeli i oczekiwali jej odpowiedzi.
- Kocham Cię najmocniej na świecie. Dajesz mi szczęście. Jesteś moim powietrzem. Pamiętaj o tym, że Cię kocham i zawszę będę. Cieszę się, że urządziłeś to specjalnie dla mnie. Ściągnąłeś rodzinę, przyjaciół. Jesteś kochany. - powiedziała i następnie zamilkła.
- To znaczy tak ? - spytałem. Nie mogłem już znieść tej niepewności.
- Jacob... nie.. - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Rozumiem. Nie jesteś gotowa. - powiedziałem smutno i wstałem. Renesmee złapała mnie za ręce i spojrzała mi w oczy.
- Nie dałeś mi dokończyć. Nie mogłabym odpowiedzieć Ci inaczej niż - TAK.! Tak zostanę twoją żoną. Kocham Cię! - powiedziała. A jednak chce być moją żoną. Jak się cieszę! Włożyłem jej na palec pierścionek i pocałowałem ją. Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Renesmee Carlie Cullen Black. Jak to pięknie brzmi.
- Ej, gołąbeczki.. Oderwalibyście się od siebie, bo chcemy Wam pogratulować! - krzyknął Seth. Zaśmiałem się z Nessie i oderwaliśmy się od siebie.
- Moja córeczka nie będzie już moja... - powiedziała Bella. Jej oczy były suche. Płakała.
- Mamo kocham Cię i zawszę będę Twoja.! - odpowiedziała jej Renesmee.
- Tak wiem. Ja ciebie też kochanie i cieszę się waszym szczęściem. Gratulacje.!- powiedziała jeszcze.
- Renesmee... czy jesteś pewna? - zapytał Edward. Cały on. Chyba nigdy nie pogodzi się z tym, że jego córeczka dorasta.
- Nie mam najmniejszych wątpliwości.! - odpowiedziała moja narzeczona.
- To gratuluję Wam i cieszę się waszym szczęściem.
- Dziękuję Wam. Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne. - powiedziałem.
- Tak, dla mnie też. Kocham was!- powiedziała jeszcze Nessie i przytuliła rodziców.
Później znaleźliśmy się w uściskach Rachel i Rebecy.
- Och, gratuluję Wam. Tak się cieszę.! - powiedziała Rebeca.
- Tak. Nasz mały braciszek się żeni.! - krzyknęła Rachel i przytuliła mnie i moją Nessie.
- Gratuluję Wam.! - powiedziała jeszcze i usunęła się na bok.
- Jacob, synu... Widzę, że jesteś szczęśliwy. Dobrze wybrałeś. Renesmee to porządna, miła, kochająca dziewczyna. Będziecie razem szczęśliwi. - powiedział Billy. Mój kochany staruszek. Tak bardzo chciał, abym spotkał kobietę swojego życia i widzę, że jest szczęśliwy.
- Dziękuję Ci Billy. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą.! - powiedziała moja narzeczona i przytuliła swojego przyszłego teścia.
- Dziękuję Ci tato! Kocham Cię - powiedziałem.
I tak każdy po kolei nam gratulował, ściskał i tak dalej. Później siedzieliśmy na -polanie w miłej atmosferze, żartując i spędzając miło czas. Ten dzień, to najwspanialszy dzień w moim życiu.
Renesmee.
- A może wyrwiemy się gdzieś na chwilkę. - szepnął mi do ucha Jacob.
- Ale tak nie wypada. Wszyscy przyjechali specjalnie dla nas. - odpowiedziałam mu.
- No proszę. - szepnął i musną ustami moją szyję. Po plecach przeszedł mi przyjemny dreszcz.
- Jesteś mało przekonujący. - powiedziałam. Jacob pocałował mnie w policzek, przejechał ustami po mojej żuchwie, musną moje usta, ale nie pocałował ich tylko zaczął jeździć nosem po mojej szyi. Delikatne dreszcze przechodziły przez moje ciało.
- Wiesz.. Ten spacer, to całkiem kusząca propozycja. - powiedziałam Mój narzeczony w końcu wpił się w moje usta.
- Chodźmy. - powiedziałam gdy w końcu oderwałam się od ust mojego ukochanego.
- A wy gdzie się wybieracie.? - powiedział Emmett, gdy tylko wstaliśmy z koca.
- Emm.. My idziemy przejechać się moim autkiem. Niedługo wrócimy. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się miło do wszystkich.
- Tak.. Przepraszamy, że Was zostawiamy, ale wiecie.. - powiedział Jacob.
- Tak, tak.. Wiemy.. Chcecie być sami. Rozumiemy. Idźcie i wracajcie szybko. - powiedziała mama, a wszyscy pokiwali głową na znak, że się zgadzają. Złapałam narzeczonego za rękę i pobiegliśmy do domu.
- To gdzie jedziemy.? - zapytałam Jacoba, gdy wsiedliśmy do mojego prezentu.
- W najpiękniejsze miejsce w tej okolicy. Będę Ci mówił, gdzie masz jechać. - Półgodziny później, dojechaliśmy do parku położonego za miastem. Nikogo tu nie było. Widok był piękny. Na środku był mały stawek, który w świetle księżyca, wyglądał cudownie. Wokół było pełno kwiatów i małych ławeczek. Usiedliśmy z Jacobem na jednej z nich.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. To takie nierealne.. Będziesz moją żoną! - krzyknął.
- Tak.. Strasznie Cię kocham Jacob.
- Ja ciebie też, Kochanie.! - powiedział i już po chwili nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. W parku spędziliśmy jeszcze dwie godziny, a później niechętnie wróciliśmy do pozostałych. Ciesząc się spędzanym razem czasem, bawiliśmy się do rana...
________________________________________________
Oto długo oczekiwany rozdział. Myślę, że nie jest najgorszy...
Szkoda, że czyta to tak mało ludzi. Ale będę pisać dla tych co czytają :D
Pozdrawiam ; *
- Zaprosiłem was dzisiaj dlatego, że postanowiłem wykonać dziś ważny dla mnie krok. Decyzja, którą podjąłem, jest decyzją na całe życie, jednakże wiem, że nigdy jej nie pożałuję.- podszedłem do Renesme, ująłem jej dłoń i uklęknąłem. Podniosłem z koca bukiet róż z pierścionkiem.
- Renesmee Carlie Cullen, kocham Cię najmocniej na świecie i chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, które bez Ciebie by nie istniało. Proszę Cię, wyjdź za mnie. - powiedziałem. Renesmee zaczęła płakać i rozglądać się dookoła jakby szukała pomocy. Nic nie mówiła przez dłuższy czas. Czy Ona mnie nie che? Dlaczego nie odpowiada? W myślach cały czas powtarzałem - " Proszę zgódź się! "
- Jacob ... - odezwała się w końcu. Znowu zaczęła milczeć. Wszyscy wkoło nas milczeli i oczekiwali jej odpowiedzi.
- Kocham Cię najmocniej na świecie. Dajesz mi szczęście. Jesteś moim powietrzem. Pamiętaj o tym, że Cię kocham i zawszę będę. Cieszę się, że urządziłeś to specjalnie dla mnie. Ściągnąłeś rodzinę, przyjaciół. Jesteś kochany. - powiedziała i następnie zamilkła.
- To znaczy tak ? - spytałem. Nie mogłem już znieść tej niepewności.
- Jacob... nie.. - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Rozumiem. Nie jesteś gotowa. - powiedziałem smutno i wstałem. Renesmee złapała mnie za ręce i spojrzała mi w oczy.
- Nie dałeś mi dokończyć. Nie mogłabym odpowiedzieć Ci inaczej niż - TAK.! Tak zostanę twoją żoną. Kocham Cię! - powiedziała. A jednak chce być moją żoną. Jak się cieszę! Włożyłem jej na palec pierścionek i pocałowałem ją. Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Renesmee Carlie Cullen Black. Jak to pięknie brzmi.
- Ej, gołąbeczki.. Oderwalibyście się od siebie, bo chcemy Wam pogratulować! - krzyknął Seth. Zaśmiałem się z Nessie i oderwaliśmy się od siebie.
- Moja córeczka nie będzie już moja... - powiedziała Bella. Jej oczy były suche. Płakała.
- Mamo kocham Cię i zawszę będę Twoja.! - odpowiedziała jej Renesmee.
- Tak wiem. Ja ciebie też kochanie i cieszę się waszym szczęściem. Gratulacje.!- powiedziała jeszcze.
- Renesmee... czy jesteś pewna? - zapytał Edward. Cały on. Chyba nigdy nie pogodzi się z tym, że jego córeczka dorasta.
- Nie mam najmniejszych wątpliwości.! - odpowiedziała moja narzeczona.
- To gratuluję Wam i cieszę się waszym szczęściem.
- Dziękuję Wam. Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne. - powiedziałem.
- Tak, dla mnie też. Kocham was!- powiedziała jeszcze Nessie i przytuliła rodziców.
Później znaleźliśmy się w uściskach Rachel i Rebecy.
- Och, gratuluję Wam. Tak się cieszę.! - powiedziała Rebeca.
- Tak. Nasz mały braciszek się żeni.! - krzyknęła Rachel i przytuliła mnie i moją Nessie.
- Gratuluję Wam.! - powiedziała jeszcze i usunęła się na bok.
- Jacob, synu... Widzę, że jesteś szczęśliwy. Dobrze wybrałeś. Renesmee to porządna, miła, kochająca dziewczyna. Będziecie razem szczęśliwi. - powiedział Billy. Mój kochany staruszek. Tak bardzo chciał, abym spotkał kobietę swojego życia i widzę, że jest szczęśliwy.
- Dziękuję Ci Billy. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą.! - powiedziała moja narzeczona i przytuliła swojego przyszłego teścia.
- Dziękuję Ci tato! Kocham Cię - powiedziałem.
I tak każdy po kolei nam gratulował, ściskał i tak dalej. Później siedzieliśmy na -polanie w miłej atmosferze, żartując i spędzając miło czas. Ten dzień, to najwspanialszy dzień w moim życiu.
Renesmee.
- A może wyrwiemy się gdzieś na chwilkę. - szepnął mi do ucha Jacob.
- Ale tak nie wypada. Wszyscy przyjechali specjalnie dla nas. - odpowiedziałam mu.
- No proszę. - szepnął i musną ustami moją szyję. Po plecach przeszedł mi przyjemny dreszcz.
- Jesteś mało przekonujący. - powiedziałam. Jacob pocałował mnie w policzek, przejechał ustami po mojej żuchwie, musną moje usta, ale nie pocałował ich tylko zaczął jeździć nosem po mojej szyi. Delikatne dreszcze przechodziły przez moje ciało.
- Wiesz.. Ten spacer, to całkiem kusząca propozycja. - powiedziałam Mój narzeczony w końcu wpił się w moje usta.
- Chodźmy. - powiedziałam gdy w końcu oderwałam się od ust mojego ukochanego.
- A wy gdzie się wybieracie.? - powiedział Emmett, gdy tylko wstaliśmy z koca.
- Emm.. My idziemy przejechać się moim autkiem. Niedługo wrócimy. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się miło do wszystkich.
- Tak.. Przepraszamy, że Was zostawiamy, ale wiecie.. - powiedział Jacob.
- Tak, tak.. Wiemy.. Chcecie być sami. Rozumiemy. Idźcie i wracajcie szybko. - powiedziała mama, a wszyscy pokiwali głową na znak, że się zgadzają. Złapałam narzeczonego za rękę i pobiegliśmy do domu.
- To gdzie jedziemy.? - zapytałam Jacoba, gdy wsiedliśmy do mojego prezentu.
- W najpiękniejsze miejsce w tej okolicy. Będę Ci mówił, gdzie masz jechać. - Półgodziny później, dojechaliśmy do parku położonego za miastem. Nikogo tu nie było. Widok był piękny. Na środku był mały stawek, który w świetle księżyca, wyglądał cudownie. Wokół było pełno kwiatów i małych ławeczek. Usiedliśmy z Jacobem na jednej z nich.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. To takie nierealne.. Będziesz moją żoną! - krzyknął.
- Tak.. Strasznie Cię kocham Jacob.
- Ja ciebie też, Kochanie.! - powiedział i już po chwili nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. W parku spędziliśmy jeszcze dwie godziny, a później niechętnie wróciliśmy do pozostałych. Ciesząc się spędzanym razem czasem, bawiliśmy się do rana...
________________________________________________
Oto długo oczekiwany rozdział. Myślę, że nie jest najgorszy...
Szkoda, że czyta to tak mało ludzi. Ale będę pisać dla tych co czytają :D
Pozdrawiam ; *
czwartek, 30 maja 2013
Rozdział 3 - Urodziny .
Obudziły mnie poranne promienie słońca i głośne chrapanie Jacoba. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, umyłam zęby i zawinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Jacob już nie spał.
- Cześć śpiochu. - przywitałam się z nim i dałam mu całusa w policzek.
- Hej kochanie. Ładnie wyglądasz.
- Jestem w samym ręczniku. Nie przesadzaj.
- Jak dla mnie możesz chodzić tak ubrana zawsze.
- Kochanie, ale ty nie jesteś sam na tym świecie. Innym może się to nie spodobać.- powiedziałam i poszłam do garderoby. Podeszłam do toaletki, która tam stała, ponieważ chciałam wysuszyć włosy. Nagle moją uwagę przykuła jakaś karteczka, która leżała na środku. Wzięłam ją w ręce i zaczęłam czytać.
'' Renesmee na pierwszej półce, po lewej od drzwi znajduje się coś dla Ciebie. Załóż to i zejdź na dół.
Alice. ''
Na półce leżało duże, ozdobione wstążką pudło. Zdjęłam pokrywkę i moim oczom ukazała się śliczna, kwiecista sukienka i czarne buty na wysokim obcasie. Do sukienki założyłam złoty pierścionek w kształcie serca, który dostałam od Jaboba na naszą pierwszą rocznicę i kolczyki od Rosalie. Włosy upięłam w luźny koczek, a na twarz nałożyłam lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Prezentowałam się całkiem, całkiem więc wyszłam z garderoby.
- Jacob idz... - powiedziałam sama do siebie, ponieważ Jacoba nie było już w pokoju. Dziwne. On zawsze na mnie czeka i razem idziemy do reszty.
- Coś kombinują. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. W całym domu było bardzo cicho, a nawet za cicho. Gdy weszłam do salonu nikogo tam nie ujrzałam. Na stoliku leżała mała karteczka zaadresowana do mnie.
'' Jesteśmy pod altanką. Chodź szybko. ''
Wyszłam na zewnątrz.
- Niespodzianka .! - krzyknęli wszyscy chórem. No tak ! Dziś 10 września, moje urodziny.
Nie powiem - zaskoczyli mnie.
- Ojej. Dziękuję wam wszystkim. Dziękuję. - powiedziałam.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - powiedziała mama i uściskała mnie.
- Dziękuję.
- Dużo szczęścia kochana. - teraz znalazłam się w uściskach taty.
- Prezent od nas stoi w garażu. - powiedziała mama.
- Och. Dziękuje Wam. Nie trzeba było.
-Wszystkiego najlepszego Nessie. - powiedziała babcia i uściskała mnie z dziadkiem.
- To prezent od nas. - powiedział Carlisle i podał mi jakieś papiery.
- To potwierdzenia o zakupie wyspy, którą nazwaliśmy '' Wyspą Nessie''
- Kupiliście mi wyspę. Dziękuję, dziękuję. Kocham Was! - wykrzyczałam i wyściskałam ich.
Następni byli Alice z Jasperem.
- Sto lat, sto lat.! - zaśpiewała moja ciotka i wyściskała mnie.
- Wszystkiego Najlepszego Nessie. - powiedział Jasper i podał mi jakiś mały pakunek. Otworzyłam go i moim oczom ukazała się śliczna sukienka.
- Dziękuję Wam. Jest śliczna! - wycałowałam Alice i Jaspera.
Gdy Alice i Jasper odeszli na bok poczułam, że unoszę się do góry. No tak. To Emmett okręca mnie wokół.
- Nasza malutka Nessie dorosła. Najlepszego brzdącu! - krzyknął i postawił mnie na ziemi.
- Tylko nie brzdącu.! - powiedziałam i uściskałam wujka.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. Dużo szczęścia. - powiedziała Rosalie i uściskała mnie.
- A to bilety lotnicze na twoją wyspę. Dla Ciebie i Jacoba. - powiedział Emmett i podał mi mój prezent.
- Och dziękuję Wam.!
- Wszystkiego Najlepszego Kochanie.! - powiedział Jacob, gdy do mnie podszedł.
- Ja prezent dam Ci później. Najpierw muszę coś przygotować. - dodał jeszcze tajemniczym głosem. Wyściskałam go i powiedziałam:
- Dziękuję. Dziękuję Wam wszystkim. Jesteście kochani.- powiedziałam. Nagle z domu wyszła Esme z dużym tortem i wszyscy zaczęli śpiewać słynne '' Sto lat, sto lat. '' . Zdmuchnęłam świeczki z tortu i uśmiechnęłam się do wszystkich. Alice zaczęła robić wszystkim zdjęcia. Emmett włączył muzykę i zaczął tańczyć z Rose.
- Zatańczymy? - zapytał Jacob.
- Oczywiście.- powiedziałam i już po chwili wirowałam pod altaną z moim chłopakiem.
- Kocham Cię Nessie.
- Ja ciebie też Jacobie. - odpowiedziałam mu, a on zaczął mnie całować. Najpierw powoli, delikatnie, a później więc brutalnie. Mój oddech stawał się coraz bardziej nierówny.
- Yhm, yhm. - usłyszeliśmy chrząkanie i oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam rozkojarzona do kogo owe chrząknięcie należało.
- Jacob, może byś się opanował.?*- powiedział mój tata. To on przerwał nasz pocałunek.
- Już, już tato. - powiedział Jacob, specjalnie go drażniąc. Tata nigdy nie lubił, gdy Jack mówił do niego '' TATO'' Ostatnim razem gdy go tak nazwał, wylądował na ścianie, a ja nie odzywałam się do ojca przez jakiś miesiąc.
- Przepraszam. Nie denerwuj się,. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Renesme, a może poszłabyś zobaczyć swój prezent, który czeka w garażu. - powiedziała mama, która do nas podeszła, aby zmienić temat i zapobiec kłótni.
- Tak, jasne. Już się nie mogę doczekać. Chodź Jacob. - powiedziałam i pociągnęłam go w stronę garażu.
Gdy weszliśmy do garażu na moment przestałam oddychać z wrażenia. Na samym środku stało mój nowy, prześliczny Mercedes SLS AMG. W stacyjce był wsadzony kluczyk,a na siedzeniu leżało prawko, oczywiście podrabiane. U nas w rodzinie wszyscy mamy podrabiane wszystkie dokumenty. Inaczej się nie da.
- Jest cudowny, najlepszy, najśliczniejszy i najwspanialszy.! Dziękuję Wam.! Kocham Was.!- powiedziałam i rzuciłam się na rodziców. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Dobrze, że Ci się podoba. To co jedziesz na jazdę próbną teraz czy później.
- Później pojedziemy. Musisz jeszcze zobaczyć mój prezent. -odpowiedział za mnie Jacob.
- A gdzie znajduję się twój prezent? - spytałam.
- Chcę żebyście także przy tym byli więc chodźcie wszyscy. -powiedział Jacob i wyszedł z garażu, a my wszyscy poszliśmy za nim. Mój chłopak zaprowadził nas na małą polankę. Gdy ją zobaczyłam, w moich ozach pojawiły się łzy. Na środku był położony duży koc, a na nim poustawiane jedzenie, wino, świece. Jak w jakiejś restauracji. Na kocu siedzieli chłopacy ze sfory ze swoimi wpojeniami, rodzina Jacoba- Billy, Rachel i Rebeca. Dosłownie wszyscy bliscy mi i jemu, wszyscy których kochamy. Co on takiego wymyślił? Podeszliśmy do koca, przywitaliśmy się ze wszystkimi, zostałam wyściskana, obdarowana prezentami i życzeniami, a gdy już wszyscy ucichli, Jacob zabrał głos...
- Zaprosiłem was dzisiaj dlatego, że postanowiłem wykonać dziś ważny dla mnie krok. Decyzja, którą podjąłem, jest decyzją na całe życie, jednakże wiem, że nigdy jej nie pożałuję.- Jacob zatrzymał się na chwilę i podszedł do mnie. Ujął moją dłoń i ukląkł przede mną. Podniósł z koca piękny, duży bukiet róż, pomiędzy którymi było pudełeczko. Otworzył je i moim oczom ukazał się śliczny pierścionek.
- Renesmee Carlie Cullen, kocham Cię najmocniej na świecie i chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, które bez Ciebie by nie istniało. Proszę Cię, wyjdź za mnie. - powiedział. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, których nie mogłam powstrzymać. Zaskoczył mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy jestem gotowa, aby podjąć taki ważny krok?
- Jacob ...
__________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i przepraszam, że czekaliście, aż 3 tygodnie, ale nie było mnie w domu i nie miałam jak skorzystać z komputera. :) Życzę miłej lektury i czekam na komentarze, które bardzo dużo dla mnie znaczą. Dziękuję :)
- Cześć śpiochu. - przywitałam się z nim i dałam mu całusa w policzek.
- Hej kochanie. Ładnie wyglądasz.
- Jestem w samym ręczniku. Nie przesadzaj.
- Jak dla mnie możesz chodzić tak ubrana zawsze.
- Kochanie, ale ty nie jesteś sam na tym świecie. Innym może się to nie spodobać.- powiedziałam i poszłam do garderoby. Podeszłam do toaletki, która tam stała, ponieważ chciałam wysuszyć włosy. Nagle moją uwagę przykuła jakaś karteczka, która leżała na środku. Wzięłam ją w ręce i zaczęłam czytać.
'' Renesmee na pierwszej półce, po lewej od drzwi znajduje się coś dla Ciebie. Załóż to i zejdź na dół.
Alice. ''
Na półce leżało duże, ozdobione wstążką pudło. Zdjęłam pokrywkę i moim oczom ukazała się śliczna, kwiecista sukienka i czarne buty na wysokim obcasie. Do sukienki założyłam złoty pierścionek w kształcie serca, który dostałam od Jaboba na naszą pierwszą rocznicę i kolczyki od Rosalie. Włosy upięłam w luźny koczek, a na twarz nałożyłam lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Prezentowałam się całkiem, całkiem więc wyszłam z garderoby.
- Jacob idz... - powiedziałam sama do siebie, ponieważ Jacoba nie było już w pokoju. Dziwne. On zawsze na mnie czeka i razem idziemy do reszty.
- Coś kombinują. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. W całym domu było bardzo cicho, a nawet za cicho. Gdy weszłam do salonu nikogo tam nie ujrzałam. Na stoliku leżała mała karteczka zaadresowana do mnie.
'' Jesteśmy pod altanką. Chodź szybko. ''
Wyszłam na zewnątrz.
- Niespodzianka .! - krzyknęli wszyscy chórem. No tak ! Dziś 10 września, moje urodziny.
Nie powiem - zaskoczyli mnie.
- Ojej. Dziękuję wam wszystkim. Dziękuję. - powiedziałam.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - powiedziała mama i uściskała mnie.
- Dziękuję.
- Dużo szczęścia kochana. - teraz znalazłam się w uściskach taty.
- Prezent od nas stoi w garażu. - powiedziała mama.
- Och. Dziękuje Wam. Nie trzeba było.
-Wszystkiego najlepszego Nessie. - powiedziała babcia i uściskała mnie z dziadkiem.
- To prezent od nas. - powiedział Carlisle i podał mi jakieś papiery.
- To potwierdzenia o zakupie wyspy, którą nazwaliśmy '' Wyspą Nessie''
- Kupiliście mi wyspę. Dziękuję, dziękuję. Kocham Was! - wykrzyczałam i wyściskałam ich.
Następni byli Alice z Jasperem.
- Sto lat, sto lat.! - zaśpiewała moja ciotka i wyściskała mnie.
- Wszystkiego Najlepszego Nessie. - powiedział Jasper i podał mi jakiś mały pakunek. Otworzyłam go i moim oczom ukazała się śliczna sukienka.
- Dziękuję Wam. Jest śliczna! - wycałowałam Alice i Jaspera.
Gdy Alice i Jasper odeszli na bok poczułam, że unoszę się do góry. No tak. To Emmett okręca mnie wokół.
- Nasza malutka Nessie dorosła. Najlepszego brzdącu! - krzyknął i postawił mnie na ziemi.
- Tylko nie brzdącu.! - powiedziałam i uściskałam wujka.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. Dużo szczęścia. - powiedziała Rosalie i uściskała mnie.
- A to bilety lotnicze na twoją wyspę. Dla Ciebie i Jacoba. - powiedział Emmett i podał mi mój prezent.
- Och dziękuję Wam.!
- Wszystkiego Najlepszego Kochanie.! - powiedział Jacob, gdy do mnie podszedł.
- Ja prezent dam Ci później. Najpierw muszę coś przygotować. - dodał jeszcze tajemniczym głosem. Wyściskałam go i powiedziałam:
- Dziękuję. Dziękuję Wam wszystkim. Jesteście kochani.- powiedziałam. Nagle z domu wyszła Esme z dużym tortem i wszyscy zaczęli śpiewać słynne '' Sto lat, sto lat. '' . Zdmuchnęłam świeczki z tortu i uśmiechnęłam się do wszystkich. Alice zaczęła robić wszystkim zdjęcia. Emmett włączył muzykę i zaczął tańczyć z Rose.
- Zatańczymy? - zapytał Jacob.
- Oczywiście.- powiedziałam i już po chwili wirowałam pod altaną z moim chłopakiem.
- Kocham Cię Nessie.
- Ja ciebie też Jacobie. - odpowiedziałam mu, a on zaczął mnie całować. Najpierw powoli, delikatnie, a później więc brutalnie. Mój oddech stawał się coraz bardziej nierówny.
- Yhm, yhm. - usłyszeliśmy chrząkanie i oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam rozkojarzona do kogo owe chrząknięcie należało.
- Jacob, może byś się opanował.?*- powiedział mój tata. To on przerwał nasz pocałunek.
- Już, już tato. - powiedział Jacob, specjalnie go drażniąc. Tata nigdy nie lubił, gdy Jack mówił do niego '' TATO'' Ostatnim razem gdy go tak nazwał, wylądował na ścianie, a ja nie odzywałam się do ojca przez jakiś miesiąc.
- Przepraszam. Nie denerwuj się,. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Renesme, a może poszłabyś zobaczyć swój prezent, który czeka w garażu. - powiedziała mama, która do nas podeszła, aby zmienić temat i zapobiec kłótni.
- Tak, jasne. Już się nie mogę doczekać. Chodź Jacob. - powiedziałam i pociągnęłam go w stronę garażu.
Gdy weszliśmy do garażu na moment przestałam oddychać z wrażenia. Na samym środku stało mój nowy, prześliczny Mercedes SLS AMG. W stacyjce był wsadzony kluczyk,a na siedzeniu leżało prawko, oczywiście podrabiane. U nas w rodzinie wszyscy mamy podrabiane wszystkie dokumenty. Inaczej się nie da.
- Jest cudowny, najlepszy, najśliczniejszy i najwspanialszy.! Dziękuję Wam.! Kocham Was.!- powiedziałam i rzuciłam się na rodziców. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Dobrze, że Ci się podoba. To co jedziesz na jazdę próbną teraz czy później.
- Później pojedziemy. Musisz jeszcze zobaczyć mój prezent. -odpowiedział za mnie Jacob.
- A gdzie znajduję się twój prezent? - spytałam.
- Chcę żebyście także przy tym byli więc chodźcie wszyscy. -powiedział Jacob i wyszedł z garażu, a my wszyscy poszliśmy za nim. Mój chłopak zaprowadził nas na małą polankę. Gdy ją zobaczyłam, w moich ozach pojawiły się łzy. Na środku był położony duży koc, a na nim poustawiane jedzenie, wino, świece. Jak w jakiejś restauracji. Na kocu siedzieli chłopacy ze sfory ze swoimi wpojeniami, rodzina Jacoba- Billy, Rachel i Rebeca. Dosłownie wszyscy bliscy mi i jemu, wszyscy których kochamy. Co on takiego wymyślił? Podeszliśmy do koca, przywitaliśmy się ze wszystkimi, zostałam wyściskana, obdarowana prezentami i życzeniami, a gdy już wszyscy ucichli, Jacob zabrał głos...
- Zaprosiłem was dzisiaj dlatego, że postanowiłem wykonać dziś ważny dla mnie krok. Decyzja, którą podjąłem, jest decyzją na całe życie, jednakże wiem, że nigdy jej nie pożałuję.- Jacob zatrzymał się na chwilę i podszedł do mnie. Ujął moją dłoń i ukląkł przede mną. Podniósł z koca piękny, duży bukiet róż, pomiędzy którymi było pudełeczko. Otworzył je i moim oczom ukazał się śliczny pierścionek.
- Renesmee Carlie Cullen, kocham Cię najmocniej na świecie i chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, które bez Ciebie by nie istniało. Proszę Cię, wyjdź za mnie. - powiedział. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, których nie mogłam powstrzymać. Zaskoczył mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy jestem gotowa, aby podjąć taki ważny krok?
- Jacob ...
__________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i przepraszam, że czekaliście, aż 3 tygodnie, ale nie było mnie w domu i nie miałam jak skorzystać z komputera. :) Życzę miłej lektury i czekam na komentarze, które bardzo dużo dla mnie znaczą. Dziękuję :)
niedziela, 5 maja 2013
Rozdział 2 - '' A new life ''
Rozdział dedykuję .Dark.Paradise. i Paulaa.Marta. Dziękuję wam za miłe komentarze.!
Obudziłam się w miękkim i ciepłym łóżku. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w stylowym, dużym pokoju. Jedna ściana składała się tylko z okna, przez które wychodziło się na duży balkon.
Ściany pomalowane były na czerwono. Po prawej stronie od okna stało małe biurko, a na nim laptop i głośniki z wieżą. Na przeciwko biurka stało duże, stylowe i dopasowane do wystroju pokoju łóżko, na którym leżałam, a po obu stronach łóżka stały śliczne malutkie stoliki z lampkami. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro, a pod nim stała mała toaletka zastawiona mnóstwem kosmetyków, którą zaopatrzyła pewnie Alice. Były tu też dwie pary drzwi, które prowadziły pewnie do garderoby i łazienki. Bardzo mi się tu podobało.
- Pewnie zasnęłam podczas drogi. - powiedziałam, zastanawiając jak się tu znalazłam. Wstałam z łóżka i podeszłam do jednych z drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się przestronna garderoba zaopatrzona w masę ciuchów. Szczerze mówiąc to można by ją uznać za jakiś mały, ale luksusowy sklep. Weszłam do środka. Było w niej pełno ślicznych ubrań, należących do mnie i Jacoba. Właśnie. Ciekawie gdzie jest mój chłopak. Nie chciało mi się teraz tego wszystkiego przeglądać więc wzięłam pierwszą lepszą sukienkę, czarne pantofle na obcasie i wyszłam z garderoby. Udałam się do drugich drzwi za którymi ukryta była śliczna łazienka z takk dużą wanną, że można by ją uznać za mini basen. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Gdy już wyszłam z mojego basenika, osuszyłam się i ubrałam. Sukienka, którą wzięłam była bardzo śliczna. Krótka, na ramiączka i obcinana w tali w kolorze pudrowym. Ubrałam się i uczesałam. Gdy byłam już gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Pewnie zastanę tam całą rodzinę, ponieważ od teraz będziemy mieszkać wszyscy razem. Wyszłam ze swojego pokoju na długi, śliczny korytarz i doszłam do schodów. Zeszłam na dół i moim oczom ukazał się piękny, przestronny salon. Był urządzony podobnie do tego w Forks. Znajdowała się tu cała moja rodzina.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się i uśmiechnęłam.
- Cześć.! - wykrzyknęli wszyscy razem.
- Witaj kochanie. Jak się spało?- zapytał się Jacob i przytulił mnie czule.
- Dobrze. Dziękuję. - odpowiedziałam i usiadłam na sofie obok mamy.
- Ślicznie tu.
- Tak. Esme ma prawdziwy talent do projektowania wnętrz. To ona wszystko urządziła. No może oprócz garderób. Tym zajęła się Alice. - powiedziała mama i przytuliła mnie.
- Zgadzam się. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję. - powiedziała Esme.
- Widoki też są niezłe. - powiedział Emmett.
- A może pójdziemy się przejść? - spytałam wszystkich.
- Nie, nie my byliśmy jak spałaś. - powiedziała mama.
- A ja chętnie. - powiedział Jacob.
Wyszliśmy przed dom. Rozejrzałam się dookoła i aż zaparło mi dech w piersiach. Jak każdy nasz dom, był położony w oddali od miasta, a można by powiedzieć, że w środku lasu. Przed domem było małe jeziorko, altanka i piękny ogródek, którym zajęła się moja babcia. Niedaleko przepływa śliczna rzeczka.
- Ślicznie tutaj...
- Takk. Nawet bardzo. - Jacob, przyznał mi rację.
- To gdzie idziemy? - spytałam..
- Najlepiej przed siebie.
Szliśmy prze jakiś czas nic nie mówiąc. To Jacob pierwszy zabrał głos.
- Tęsknisz za Forks ?
- Tak, tęsknię, ale pociesza mnie myśl, że jeszcze tam wrócimy. A ty?
- Też tęsknie, ale wiem, że teraz zaczynam nowe życie. Życie z Tobą!
Kocham Cię Renesmee.
- Ja Ciebie też kocham Jacob.
Pochodziliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do domu. Widoki naprawdę są śliczne. Podoba mi się tu.
No cóż. Zobaczymy co czas przyniesie...
Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
Wiem, że rozdział nie jest najlepszy, ponieważ strasznie ciężko mi się go pisało i długo.
Nie miałam na niego w ogóle pomysłu, ale obiecuję, że rozdział 3 będzie lepszy i dłuższy!
Nie zanudzam was już dłużej tylko zabieram się za pisanie.
Obudziłam się w miękkim i ciepłym łóżku. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w stylowym, dużym pokoju. Jedna ściana składała się tylko z okna, przez które wychodziło się na duży balkon.
Ściany pomalowane były na czerwono. Po prawej stronie od okna stało małe biurko, a na nim laptop i głośniki z wieżą. Na przeciwko biurka stało duże, stylowe i dopasowane do wystroju pokoju łóżko, na którym leżałam, a po obu stronach łóżka stały śliczne malutkie stoliki z lampkami. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro, a pod nim stała mała toaletka zastawiona mnóstwem kosmetyków, którą zaopatrzyła pewnie Alice. Były tu też dwie pary drzwi, które prowadziły pewnie do garderoby i łazienki. Bardzo mi się tu podobało.
- Pewnie zasnęłam podczas drogi. - powiedziałam, zastanawiając jak się tu znalazłam. Wstałam z łóżka i podeszłam do jednych z drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się przestronna garderoba zaopatrzona w masę ciuchów. Szczerze mówiąc to można by ją uznać za jakiś mały, ale luksusowy sklep. Weszłam do środka. Było w niej pełno ślicznych ubrań, należących do mnie i Jacoba. Właśnie. Ciekawie gdzie jest mój chłopak. Nie chciało mi się teraz tego wszystkiego przeglądać więc wzięłam pierwszą lepszą sukienkę, czarne pantofle na obcasie i wyszłam z garderoby. Udałam się do drugich drzwi za którymi ukryta była śliczna łazienka z takk dużą wanną, że można by ją uznać za mini basen. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Gdy już wyszłam z mojego basenika, osuszyłam się i ubrałam. Sukienka, którą wzięłam była bardzo śliczna. Krótka, na ramiączka i obcinana w tali w kolorze pudrowym. Ubrałam się i uczesałam. Gdy byłam już gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. Pewnie zastanę tam całą rodzinę, ponieważ od teraz będziemy mieszkać wszyscy razem. Wyszłam ze swojego pokoju na długi, śliczny korytarz i doszłam do schodów. Zeszłam na dół i moim oczom ukazał się piękny, przestronny salon. Był urządzony podobnie do tego w Forks. Znajdowała się tu cała moja rodzina.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się i uśmiechnęłam.
- Cześć.! - wykrzyknęli wszyscy razem.
- Witaj kochanie. Jak się spało?- zapytał się Jacob i przytulił mnie czule.
- Dobrze. Dziękuję. - odpowiedziałam i usiadłam na sofie obok mamy.
- Ślicznie tu.
- Tak. Esme ma prawdziwy talent do projektowania wnętrz. To ona wszystko urządziła. No może oprócz garderób. Tym zajęła się Alice. - powiedziała mama i przytuliła mnie.
- Zgadzam się. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję. - powiedziała Esme.
- Widoki też są niezłe. - powiedział Emmett.
- A może pójdziemy się przejść? - spytałam wszystkich.
- Nie, nie my byliśmy jak spałaś. - powiedziała mama.
- A ja chętnie. - powiedział Jacob.
Wyszliśmy przed dom. Rozejrzałam się dookoła i aż zaparło mi dech w piersiach. Jak każdy nasz dom, był położony w oddali od miasta, a można by powiedzieć, że w środku lasu. Przed domem było małe jeziorko, altanka i piękny ogródek, którym zajęła się moja babcia. Niedaleko przepływa śliczna rzeczka.
- Ślicznie tutaj...
- Takk. Nawet bardzo. - Jacob, przyznał mi rację.
- To gdzie idziemy? - spytałam..
- Najlepiej przed siebie.
Szliśmy prze jakiś czas nic nie mówiąc. To Jacob pierwszy zabrał głos.
- Tęsknisz za Forks ?
- Tak, tęsknię, ale pociesza mnie myśl, że jeszcze tam wrócimy. A ty?
- Też tęsknie, ale wiem, że teraz zaczynam nowe życie. Życie z Tobą!
Kocham Cię Renesmee.
- Ja Ciebie też kocham Jacob.
Pochodziliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do domu. Widoki naprawdę są śliczne. Podoba mi się tu.
No cóż. Zobaczymy co czas przyniesie...
Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
Wiem, że rozdział nie jest najlepszy, ponieważ strasznie ciężko mi się go pisało i długo.
Nie miałam na niego w ogóle pomysłu, ale obiecuję, że rozdział 3 będzie lepszy i dłuższy!
Nie zanudzam was już dłużej tylko zabieram się za pisanie.
niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 1 - '' Wspomnienia ''
Siedziałam właśnie u siebie w pokoju i czekałam na Jacoba, który omawiał z Samem ostatnie sprawy dotyczące naszej przeprowadzki z Forks. Nie chciałam się z tond wyprowadzać. Forks to moje miasteczko. To tutaj moja mama poznała tatę. To tutaj rozwinęła się ich miłość. To tutaj przyszłam na świat, dorastałam, poznałam przyjaciół, zakochałam się w Jacobie. To tutaj wszystko się zaczęło, a teraz musimy to zostawić. Postanowiłam iść po raz ostatni odwiedzić najważniejsze dla mojego serca miejsca. Najpierw pobiegłam na polanę, którą kiedyś pokazali mi rodzice, a później przychodziłam tu z Jacobem. Usiadłam na środku i zaczęłam wspominać. Ja i Jacob, kiedy byłam jeszcze mała, później gdy przychodziliśmy się tu chować od wszystkich, żeby pobyć trochę sam na sam i najważniejsze z nich, a mianowicie to kiedy Jacob wyznał mi miłość. Pamiętam jakby to było wczoraj. Kłóciłam się z nim wtedy, ponieważ nie chciał mi pozwolić spróbować skoczyć z klifu. Pamiętam każde słowo, które padło wtedy z naszych ust.
*
- Ale dlaczego nie? Paul i Quil mówili, że to świetna zabawa, a nawet ty często skaczesz z tego durnego klifu! - krzyknęłam już mocno zdenerwowana.
- Bo nie. !
- Ale to nie jest żaden argument!
- Bo się o ciebie martwię.! Wystarczy?
- Nic mi nie będzie, w końcu jestem pół wampirem.- powiedziałam już trochę spokojniej.
- Ale jesteś też pół człowiekiem.
- Nie no nie wierzę. Tylko o to chodzi?
- Nie.
- To powiedz mi dlaczego nie chcesz żebym skakała z tego przeklętego klifu bo powoli tracę cierpliwość! - krzyczałam.
- Bo nie chcę Cię stracić, ponieważ Cię kocham ! - wykrzyczał w końcu, a z nerwów trząsł się jak jakaś galareta.
- Nie chce żeby stała Ci się krzywda- powiedział już spokojniej.
Zaczęło szumieć mi w głowie. Kocha mnie. On naprawdę mnie kocha. Te słowa jakoś nie chciały przebić się do mojej głowy.
- Naprawdę mnie kochasz? - spytałam nie dowierzając.
- Naprawdę. Kocham Cię jak wariat. - powiedział uśmiechając się. Podszedł do mnie i przytulił mnie. Łzy zaczęły napływać mi do oczu tonami. Nic już nie widziałam. Tak długo marzyłam żeby się we mnie zakochał. Kiedyś Jacob tłumaczył mi co to jest wpojenie. Zapytałam się go czy on się w kogoś wpoił, a Ten kiwnął głową, że tak. Poczułam się wtedy taka zraniona, ale później coś mi się nie zgadzało. Wszystkie wilki z La Push, które były wpojone cały wolny czas spędzali z obiektami swoich westchnięć, a Jacob nie. On był cały czas ze mną. Teraz rozumiem. To ja jestem jego wpojeniem.
- Też Cię kocham. Bardzo. - odpowiedziałam. Na jego twarzy pojawił się taki piękny uśmiech. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Nagle na swoich ustach, poczułam jego. Całował mnie tak zachłannie.
*
- Byłam wtedy taka szczęśliwa. - wyszeptałam cicho, sama do siebie.
Pobiegłam jeszcze na plażę w La Push, przed dom Charliego ( nie wchodziłam już do środka, ponieważ nie chciałam się z nim żegnać po raz kolejny) i w wiele innych miejsc. Dopiero wieczorem wróciłam do naszego kamiennego domku w lesie.
- Renesmee, gdzie byłaś? Musimy się już zbierać. - powiedziała mama gdy weszłam do salonu.
- Chciałam się z tym wszystkim pożegnać. - wyznałam szczerze.
- Nie martw się. Mi też jest ciężko opuszczać Forks, ale zrozum. Nie możemy tu zostać. Obiecuję Ci, że jeszcze tu wrócimy.
- Tak. Na pewno. Za dużo się tu wydarzyło, żeby już nigdy tu nie wrócić - dodał tata.
- Kocham was. - powiedziałam i przytuliłam moich rodziców.
- Jacob jest w pokoju? - spytałam. Od jakiegoś czasu mieszkał z nami.
- Tak. Czeka na ciebie. - powiedział tata. Swoją drogą to dziwnie tak mówić do nich mamo czy tato skoro wyglądamy na rówieśników. Już nie raz się z tego śmieliśmy.
- Aha. To ja idę do niego.
- Tylko szybko. Za 15 minut jedziemy po resztę.
- Dobrze. - powiedziałam smutno i udałam się do pokoju.
Gdy weszłam Jacob siedział na łóżku. Był tak zamyślony, że nawet mnie nie zauważył.
- Ziemia do Jacoba. - powiedziałam i usiadłam mu na kolanach.
- Hej. Gdzie byłaś?
- Musiałam się pożegnać z Forks.
- Tak. Kocham to miasteczko prawie tak mocno jak ciebie. - powiedział i czule mnie przytulił.
- Jeszcze tu wrócimy. Na pewno... I co ustaliłeś wszystko z Samem? - spytałam.
- Tak. Wszystko jest okej. Będziemy się kontaktować.
- Rozumiem. Musimy się zbierać, bo zaraz wyjeżdżamy. - powiedziałam smutno.
- Tak. Chodź. - powiedział i wziął nasze walizki.
- Idź. Ja muszę się jeszcze pożegnać z tym miejscem.
- Okej. Będę czekać na dole. - powiedział i wyszedł.
Zostałam sama. Rozejrzałam się po pustym pokoju. Teraz stało tu tylko łóżko i szafa. Bez mebli było tu tak dziwnie. Kilka łez spłynęło po moim policzku.
- Jeszcze tu wrócę. - powiedziałam cicho i zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam na dół.
- Jesteś gotowa? - spytała mama, czule mnie obejmując i całując w czoło.
- Tak, chodźmy już. - powiedziałam. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Wsiedliśmy do samochodu.
- Jedziemy. - oznajmił nam tata. Jeszcze raz spojrzałam na nasz domek.
- Będzie dobrze - powiedziałam i wtuliłam się w Jacoba.
Podjechaliśmy jeszcze pod dom Cullenuw. Właśnie wsiadali do samochodów. Tutaj też każdy był przygaszony. Co chwilę było słychać '' Będę tęsknić '' albo '' Jeszcze tu wrócimy ''
W końcu wyruszyliśmy aby zacząć nowy rozdział w naszym życiu.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Prolog
Od czasu naszych kłopotów z Volturi, nic nie zakłócało naszego spokoju. Za trzy dni skończę 9 lat, ale z moim wyglądem i zachowaniem mogłabym się podawać za 18 - letnią dziewczynę. Moim rodzicom ciężko się pogodzić z tym, że tak szybko dorosłam, ale nie przejmuję się tym. Kocham ich. Kocham całą moją zwariowaną rodzinkę. Jest jeszcze jedna osoba, którą kocham, a mianowicie Jacob. On jest ze mną odkąd pamiętam. Zawsze go kochałam. Kiedyś jak starszego brata, później jak najlepszego przyjaciela, a teraz jesteśmy parą. Jest dla mnie przeznaczony. Na zawszę. Cieszę się, że mam takie poukładane życie i mam nadzieję, że już na zawsze takie pozostanie. Takie czyli IDEALNE . !
Siemka.!
Jestem wielką fanką zmierzchu, a ponieważ w listopadzie w
kinach mogliśmy zobaczyć już ostatnią część tej wspaniałej powieści
postanowiłam napisać dalszą część, tylko że w moim opowiadaniu będę
opisywać losy naszej wampirzej rodzinki głównie z perspektywy Renesmee i
Jacoba.
Serdecznie zachęcam do czytania i komentowania, ponieważ fajnie by było gdyby ktoś to czytał, a nawet jeśli nie to będę pisała sama dla siebie, ponieważ bardzo lubię pisać. . .
To do zobaczenia.
Serdecznie zachęcam do czytania i komentowania, ponieważ fajnie by było gdyby ktoś to czytał, a nawet jeśli nie to będę pisała sama dla siebie, ponieważ bardzo lubię pisać. . .
To do zobaczenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)